tag:blogger.com,1999:blog-35200320000235793072024-02-07T05:49:40.621+01:00końcówkuję z niepisaniowościZuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu,
rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy,
pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza,
lubieżne obmacywanie drażliwych tematów,
tarło poglądówZireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.comBlogger16125tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-54039265763270521022011-08-14T23:07:00.003+02:002011-08-15T14:22:58.317+02:00Bullshit ogólny poparty felietonem<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Przezwyciężając opór materii, dźwigam zeschłe truchło mojego bloga i rozpoczynam rytuał wskrzeszenia. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ostatni post rozsądnej długości ukazał się tutaj przeszło rok temu. Niedługo potem zaczęłam studiować dziennikarstwo i, choć moja motywacja do pisania powinna z tego powodu znacząco wzrosnąć, stało się inaczej i blog świeci pustkami. To dlatego, że gdy mię coś poruszyło, wałkowałam rzeczony temat na wszystkie ze znajomymi ze studiów i nie widziałam sensu, żeby produkować się jeszcze tutaj. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ponadto, dzięki moim zacnym Kolegom (i wydziałowej czytelni) znacząco zwiększyłam konsumpcję tygodników opinii - w całym wachlarzu opcji światopoglądowych, od <i>Newsweeka</i> do <i>Uważam Rze</i>, nawet jakiś <i>Tygodnik Powszechny</i> się trafiał. Ich lektura utwierdzała mnie w przekonaniu, że wszystko zostało już powiedziane.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Jeśli mnie wena kopnie i wrócę do regularnego (co kilka tygodni, nie szalejmy) publikowania, chciałabym utrzymać tematykę mniej więcej społeczną razem z wynajdywaniem absurdów w rodzaju polskich pomarańczy z Biedronki. Będę tu być może okazjonalnie umieszczać teksty tworzone na potrzeby zajęć studyjnych i z pokorą znosić razy czytelniczej krytyki. Sprawy związane z ruchem probuściastym będą pojawiać się na <a href="http://zaginiona-haftka.blogspot.com/">Poszukiwaczkach</a>. Natomiast recenzje płyt zakwitną na nowo powstałej odnodze mojego profilu na Blogspocie - <a href="http://3akordy.blogspot.com/">Trzech akordach</a>.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Nie mam nic więcej do dodania, z wrodzoną życzliwością i miłosierdziem odpowiem na wszystkie pytania w komentarzach. Zachęcam do śledzenia mojej postowej aktywności.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">A oto i felieton. Opiewa on moje powszechnie znane problemy ze znalezieniem odzienia i daje wyraz przekonaniu, że <i>te wszystkie ciuchy są jakieś popierdolone</i>.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<blockquote><span style="font-family: inherit;"><b><i>Nachoinkowywanie</i></b></span></blockquote><blockquote><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Nadchodzi taki czas, gdy człowiek, chcąc nie chcąc, potrzebuje nabyć odzienie, by nagość swą wstydliwą zakryć oraz obuwie, by stóp bosych nie ranić. Rusza tedy nieszczęśnik do jednej ze świątyń konsumpcji szeroko nad błękitną Wartą rozciągnionych. Kramy nęcą mnogością towarów i wywieszkami o korzystnych cenach. Usłużni subiekci zwijają się jak w ukropie i nokautują nowoprzybyłych pytaniem „W czym mogę pomóc?”. Poszukiwacz złotego runa lub innej materii duka, że chciałby zakupić giezło. Pokierowany przez kramarza, dociera mężny Argonauta do wieszaka z upragnionymi sztukami odzieży. I co widzi?<br />
</span><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ocean ozdóbek, błyskotek, kwiatów, chwościków i innych fidrygałek. Istna choinka, tylko czyż nie bliższa koszula ciału? </span></blockquote><div style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-63655540404344117842010-11-22T22:11:00.002+01:002010-11-22T22:22:50.352+01:00Krótka refleksja wyborczaW związku w wczorajszymi wyborami samorządowymi i przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi, naszła mnie pewna refleksja. Za rządów PiS to się dopiero działo.<br />
Powstały wtedy najlepsze odcinki komiksu <a href="http://www.chomiks.com/">Chomiks</a>...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.chomiks.com/fetchfile.php?file=740" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.chomiks.com/fetchfile.php?file=740" /></a></div><br />
<a href="http://www.chomiks.com/video1.html">oraz specjalny odcinek video</a><br />
<br />
... i Muppet Sejmu.<br />
<br />
<iframe frameborder="0" height="344" src="http://www.youtube.com/embed/Zr84tHfXzYk?fs=1" width="425"></iframe><br />
<br />
<br />
A dzisiaj co? Tylko smutna zasłona dymna.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://asset.soup.io/asset/1145/0055_7e9c.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="183" src="http://asset.soup.io/asset/1145/0055_7e9c.jpeg" width="530" /></a></div><br />
Na koniec apel do poznaniaków: w wyborczej dogrywce piątego grudnia zrzućcie ze stołka pana Grobelnego. Już się narządził przez swoje trzy kadencje, serce Wielkopolski zasługuje na lepszego prezydenta.<br />
<span style="font-size: x-small;"><br />
</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Komiksy autorstwa <a href="http://asutomek.deviantart.com/">Tomka Pastuszki</a> i <a href="http://www.chomiks.com/oserwisie.php">Artura Kurasińskiego</a>, Muppet Sejm z kanału <a href="http://www.youtube.com/user/macdac">macdaca</a>. </span> Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-55998670635244367492010-08-07T23:24:00.003+02:002010-08-08T02:23:26.398+02:00Lukrowane pranie mózgu w diademie księżniczki cz. 2<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://plotek.files.wordpress.com/2009/09/suri-cruise.jpg?w=434&h=640" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://plotek.files.wordpress.com/2009/09/suri-cruise.jpg?w=434&h=640" width="216" /></a></div>Czuję się jak Spengler, kiedy po raz kolejny obwieszczam kres cywilizacji Zachodu. W lipcu w Smyku widziałam dziewczęce staniczki. Już mniejsza z tym, że rozmiary były aż trzy (65AA, 70AA i 75AA), a obwody sprawiły wrażenie, że rozciągają się w nieskończoność. Te staniki były push-upami.<br />
<br />
<a name='more'></a>Za <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Biustonosz#Push_up">Wikipedią</a>:<br />
<br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>Push-up - z angielskiego "podnosić", "popychać do góry", specjalnie wyprofilowany biustonosz podnoszący piersi, które wydają się większe. Może być z ukrytymi kieszonkami w dolnej części miseczki, wypełnionymi miękkim wkładem z materiału lub silikonu. Mimo tego, że mogą deformować piersi, są najczęstszym wyborem kobiet z małym biustem.</i></span><br />
<blockquote><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Czego jak czego, ale uwydatniania i powiększania dziesięcio- czy dwunastoletnie piersi raczej nie potrzebują. Przydałaby się im miękka miseczka i nietłamszenie gąbkami. </span></blockquote>Robienie z dziewczynek istot seksualnych wydaje mi się wysoce niestosowne. Oczywiście, kobiecy świat jest dla nich niezwykle nęcący i nie ma nic zdrożnego w tym, że młoda dama przejdzie kilka chwiejnych kroków w o wiele za dużych eleganckich butach mamy albo pomaże się jej kosmetykami (choć z tym trzeba ostrożnie, bo skóra dzieci jest podatna na uczulenia), niemniej jednak za moich czasów (brzmi to, jakbym miała z sześćdziesiąt lat, nie marne dziewiętnaście) pozwalano dzieciom być dziećmi. Teraz, z jednej strony serwuje im się niewychowanie seksualne i odmawia rzetelnej wiedzy o tym, jak dochodzi do powstania nowego życia i czym <b>tak naprawdę</b> różnią się chłopcy i dziewczęta w chorym przekonaniu, że posiadłszy taką wiedzę, utracą jakaś wydumaną niewinność. Z drugiej zaś strony, dzieci, a właściwie dziewczynki, są bardzo cennymi konsumentami i marketingowcy największych koncernów spędzają niejedną bezsenną noc na rozmyślaniach, jak nakłonić kolejne dzierlatki do kupna gadżetów/kosmetyków firmowanych przez Hannah Montanę/High School Musical/Barbie.<br />
Taki schizofreniczny model nie może działać na dłuższą metę.<br />
<br />
<b>Edycja</b>:<br />
Jeżymka zalinkowała u <a href="http://jezyna.blox.pl/html">siebie</a> ciekawy <a href="http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,7628222,Rozowy_sposob_myslenia.html">artykuł</a>. W pewnym sensie uzupełnia on ten i <a href="http://zireael00.blogspot.com/2010/04/lukrowane-pranie-mozgu-w-diademie.html">poprzedni</a> post. Zachęcam do lektury.<br />
<br />
<br />
<span class="Apple-style-span" style="font-size: x-small;">Zdjęcie pochodzi </span><a href="http://plotek.wordpress.com/2009/09/22/suri-cruise-na-obcasach-za-wczesnie/"><span class="Apple-style-span" style="font-size: x-small;">stąd</span></a><span class="Apple-style-span" style="font-size: x-small;"> i przedstawia córkę Toma Cruise'a. Biedne dziecko.<br />
Post miał być dłuższy, ale wena skonała gdzieś po drodze.</span>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-44347600920053985242010-06-29T00:47:00.000+02:002010-06-29T00:47:40.516+02:00To nie jest tekst o parytetach<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://s3.images.com/huge.44.220512.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="http://s3.images.com/huge.44.220512.JPG" width="133" /></a></div>Opinia publiczna w kraju nad Wisłą raz po raz przywołuje na wokandę jeden spośród tak zwanych tematów dyżurnych (nie mylić z sezonem ogórkowym). Z tego powodu regularnie powraca do mediów kwestia edukacji seksualnej - skostniałej i mało skutecznej. navaira <a href="http://heteroseksualisci.blox.pl/2010/06/Dzis-Heteroseksualisci-ucza-sie-o-seksie-tfu.html">zanalizował</a> tekst Magdaleny Środy sprzed dekady niespodziewanie odświeżony przez internetowe wydanie <em>Wysokich Obcasów</em> i, choć całość, jak to zwykle bywa na jego blogu, ma wydźwięk humorystyczny, wnioski z lektury są raczej gorzkie. Dlaczego? Ponieważ od momentu popełnienia przez feministkę tekstu pod tytułem <i>Taniec z melonem czyli kobieta mężczyzna i seks</i>, niewiele się zmieniło (artykuł, niestety nie jest już dostępny na stronie).<br />
<br />
<a name='more'></a>Protestuję przeciwko temu, jaki obraz płci i ich ról prezentują podręczniki wzięte pod lupę przez Środę i "nauczyciele" przedmiotu o kolosalnym dla młodego człowieka znaczeniu, jakim jest wychowanie do życia w rodzinie. Że te konkretne pozycje są już wycofane ze szkół? Nie szkodzi, z pewnością nie zabraknie 'bogobojnych i moralnych' autorów, którzy nie potrafią, lub co bardziej prawdopodobne - w ogóle nie zamierzają, oddzielić rzetelnych, naukowych faktów (przede wszystkim z dziedziny fizjologii, psychologii i seksuologii) od opinii, co do, których wiadomo, że są jak dupa - każdy ma własną, i światopoglądowej indoktrynacji. Nie zabraknie też Pań Jadwig, które dziergając na drutach czapeczki dla swoich licznych wnucząt, będą rozwodzić się nad zaletami kalendarzyka małżeńskiego (nie NPR z metodą objawowo-termiczną, która, po pozbawieniu jej kościelnej otoczki, zyskuje coraz więcej zwolenniczek wśród aktywnych, młodych kobiet), prezerwatywy i HIV pomijając pogardliwym milczeniem.<br />
Pań Jadwig, które z iście maniackim uporem będą nakłaniać dziewczęta do zachowania czystości przedmałżeńskiej, bo "tak należy". Pań Jadwig, które nawet słowem nie zająkną się, że na świecie istnieje więcej niż jedna - heteroseksualna - orientacja seksualna. Pań Jadwig, które będą hołdować idiotycznemu przekonaniu, że tamponem można sobie uszkodzić błonę dziewiczą, więc są niewskazane dla młodych dziewcząt, a w ogóle, to są niewskazane dla nikogo. Pań Jadwig tak odstręczająco nudnych i nieżyciowych, że uczniowie zrobią wszystko, byle tylko nie słuchać.<br />
Egzemplarz Pani Jadwigi, z którym przyszło mi się potykać na lekcjach WDŻwR pięć lat temu, miał niełatwe zadanie - zrealizować trzyletni program w rok, ponieważ "szkoda godzin lekcyjnych w dalszych klasach" (cyat z Jego Wysokości Dyra). Program ten zawierał oczywiście charakterystyki dziewcząt i chłopców, z (jakżeby inaczej) naciskiem na to, że dziewczęta są wrażliwe (bo facet ma być twardy niczym T-800), emocjonalne, że rządzą nimi hormony i generalnie są krzyżówką rozhisteryzowanej macicy, waginy i Troskliwego Misia, który tak bardzo wszystkich kooooooocha. A samcy są zdecydowani, przedsiębiorczy, inicjatywa zawsze leży po ich stronie (no bo w końcu rozpoczęcie flirtu z chłopakiem, do którego żywi się cieplejsze uczucia to wstyd na całą wieś!), ponadto facet ma dzielnie i dumnie na swej wzwiedzionej kuśce dzierżyć ciężar utrzymania rodziny, a jedyne, do czego się przydaje przy dziecku w wieku poniżej lat trzech, to kąpiel (dobre i to), bo taki ojczulek nic, tylko czeka, żeby potomkiem miotnąć o podłoże.<br />
Jakoś nie widzę siebie w takim układzie. Mojego partnera zresztą również.<br />
I nie, nie jestem oszalałą feministką, która ostentacyjnie obnosi niewydepilowane nogi i z pianą na ustach kroczy w pierwszym szeregu na manifie. Lubię i potrafię gotować, dzieci nie uciekają przede mną na drzewa, a naprawianie drobnych usterek odzieży ukochanego czy przygotowywanie mu kanapek na uczelnię sprawia mi przyjemność, ponieważ go kocham.<br />
Niemniej, nie wyobrażam sobie sprowadzenia mnie do roli dodatku do mężczyzny, jakiejś osobliwej na nim narośli, która to narośl całymi dniami, z obowiązkowym drżeniem serca, przestawia kwiaty na oknie, zastanawia się, czy jej pan i władca spostrzeże nowe firanki, oraz przygotowuje trzydaniowy obiad. A wieczorami oddaje mu się <i>w ciszy i z pokorą</i>.<br />
Wydawałoby się oczywiste, że dziś nie trzeba nikogo przekonywać, że kobiety z sukcesem mogą realizować się w pracy naukowej, podróżować po całym świecie, pełnić wysokie urzędy (Margaret Thatcher, Angela Merkel, czekamy na Polskę) albo, jeśli taka ich wola, wybrać życie w pojedynkę lub z drugą kobietą. I, że nie ma żadnych, powtarzam, żadnych logicznych przesłanek przemawiających za tym, aby uważać którąś z płci za gorszą (ponoć Korwin chciałby odebrać kobietom prawa wyborcze, jak uroczo).<br />
Czeka mnie na tym gruncie jeszcze wiele rozczarowań.<br />
<br />
A co do tytułowych parytetów - uważam, że są zbędne.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Obrazek z nieszczęsną dziewczynką z książką pochodzi <a href="http://s3.images.com/huge.44.220512.JPG">stąd</a>. </span>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-50639755380023746402010-05-12T00:19:00.001+02:002010-05-12T00:19:41.920+02:00Końcówkowanie i inne osobliwości rodem z Google<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://laughingsquid.com/wp-content/uploads/fsm-google-doodle.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="140" src="http://laughingsquid.com/wp-content/uploads/fsm-google-doodle.png" width="200" /></a></div>Miała być druga część posta o biustach i biustonoszach, ale matury mocno nadwątliły moje siły twórcze (i jeszcze dwa egzaminy przede mną), dlatego w ramach radosnej prokrastynacji zamieszczam kolejny subiektywny wybór najbardziej godnych uwagi haseł wyszukiwania wyłowionych spośród niezliczonych pytań o ślub Piotra Roguckiego (zachowana oryginalna pisownia).<br />
<a name='more'></a><br />
<b>biedronka billboard kapusta </b>Co tam kapusta, <a href="http://zireael00.blogspot.com/2010/02/osobliwosc-botaniczna-albo.html">pomarańcze</a> to dopiero gratka!<br />
<b>co to znaczy koncowkuję?</b> Dla wszystkich gimnazjalistów, którym zadali do domu interpretację Białoszewskiego: końcówkuję generalnie nic nie znaczy, bo w poezji lingwistycznej nie <i>znaczenie czegoś</i> jest na pierwszym miejscu. Jeśli by kogoś interesowało dlaczego zatytułowałam tak blog: lubię<i> Namuzowywanie</i>, a wiersz M.B. dobrze odwzorowuje zawiły proces twórczy, w wyniku którego rodzi się każdy post. I obiecuję, że jeszcze popracuję nad nagłówkiem. <br />
<b>come zir</b> I'll be back.<br />
<b>czym ci koncowkuje z niepisaniowosci </b>Ja zazwyczaj końcówkuję klawiaturą i edytorem postów, ale myślę, że w tej dziedzinie panuje spora dowolność.<br />
<b>niedopuszczalny znaczenie </b>Czy witryna <a href="http://sjp.pwn.pl/">Słownika języka polskiego PWN</a> nie wydaje Ci się bardziej przydatna niż <a href="http://zireael00.blogspot.com/">zireael00.blogspot.com</a>?<br />
<b>nihilistką </b>Można zostać, kiedy się <a href="http://zireael00.blogspot.com/2009/10/my-niewczesni-dekadenci-spoznieni-o.html">nie chodzi do kościoła</a>.<br />
<b>obmacywanie rajstop</b> oraz <b>panowie chodzacy w rajstopach</b> Czy ktoś jest mi w stanie wyjaśnić dlaczego mój blog przyciąga tylu fetyszystów/dewiantów seksualnych (w poprzednich statach ujawnili się pedofile)?<br />
<b>sklepy z odzieza la osob pulchnych </b>Zazwyczaj oferuje odzienie malowniczo workowate, w najbardziej zachowawczych wzorach i kolorach formujące sylwetkę na kształt walca, tudzież sześcianu. Lepiej zaprzyjaźnić się z krawcową.<br />
<b>twoja nutka nk</b> House ze skrzypcami w tle?<br />
<b>znaczenie zdania z lekka nutka dekadencji </b>Rozumiem, że obejrzałeś/aś kilka lat temu reklamę kawy z kobietą cierpiącą na słowotok i nie daje Ci to spokoju?<br />
<b>światopoglad dekadencki odp </b>Na ściągę.pl <a href="http://www.sciaga.pl/">tędy</a> proszę.<br />
<b>kobiety miały kiedyś węższe talie</b> Pewnie wtedy ubrania były szyte przez osoby przy zdrowych zmysłach, bo obecnie, jako posiadaczka różnicy między talią a biodrami wynoszącej trzydzieści jeden centymetrów mogę sobie pomarzyć o dobrze skrojonych, dopasowanych ciuchach.<br />
<b>w krainie niepisaniowości </b>Właśnie się w niej znalazłeś. Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wstępujecie.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Rozbrajające logo Google z Latającym Potworem Spaghetti pochodzi ze strony <a href="http://laughingsquid.com/flying-spaghetti-monster-google-logo/">Laughing Squid</a>.</span>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-83924872291459044452010-04-15T19:58:00.004+02:002010-04-15T20:29:04.282+02:00"Bo ja to mam takie duże be"-mity na temat wielkości biustu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div>Przeciętny mężczyzna (i niemało kobiet) ma następujące wyobrażenie o wielkościach kobiecych piersi:<br />
<a name='more'></a><b><span style="font-size: large;">A</span></b>: urocze maleńkie piersiątka, delikatnie zarysowane, składające się bardziej z brodawek sutkowych niż czegokolwiek innego. Występują u dojrzewających dziewcząt i kobiet nierzadko określanych pogardliwie płaskimi. Wizualizacja: liczi<br />
<a href="http://fitnessliz.files.wordpress.com/2007/08/lichi.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="150" src="http://fitnessliz.files.wordpress.com/2007/08/lichi.jpg" width="200" /></a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
albo niezbyt wyrośnięta cytryna<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://mynxt.matthiaspaulscholz.eu/tools/ModelDiffer/lemon.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="156" src="http://mynxt.matthiaspaulscholz.eu/tools/ModelDiffer/lemon.jpg" width="200" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">B</span></b>: piersi przeciętnej wielkości, takie, żeby "było za co chwycić", ale nie przesadnie duże (<i>Miseczki B są jak pączki- i do buzi, i do rączki </i>- ze skarbnicy mądrości rodu męskiego). Występują u miażdżącej większości kobiet. Wizualizacja: pomarańcza<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/63/Navel_orange1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="157" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/63/Navel_orange1.jpg" width="200" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
albo jabłko<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://everystockphoto.s3.amazonaws.com/apple_green_fruit_240421_l.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="http://everystockphoto.s3.amazonaws.com/apple_green_fruit_240421_l.jpg" width="200" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">C</span></b>: porządny "kawałek cycka", wypełniający całą męską dłoń lub nawet się w niej niemieszczący. Występuje u kobiet obdarzonych przez naturę hojniej niż to przewiduje średnia. Wizualizacja: grejpfrut<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://img.dailymail.co.uk/i/pix/2007/07_02/grapefruitL1507_468x413.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="176" src="http://img.dailymail.co.uk/i/pix/2007/07_02/grapefruitL1507_468x413.jpg" width="200" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
albo orzech kokosowy<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.hort.purdue.edu/ext/senior/fruits/images/large/coconut.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="150" src="http://www.hort.purdue.edu/ext/senior/fruits/images/large/coconut.jpg" width="200" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">D</span></b>: biust największego kalibru, dorodny, okazały i raczej ciężki, określany pogardliwie "wielkimi obwisłymi cycami". Występuje u kobiet po operacji powiększania biustu, gwiazd porno i niewiast naprawdę hojnie obdarzonych przez naturę. Wizualizacja: melon<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.akten.com.pl/PIMAGE/100/Melon%20%C5%BC%C3%B3%C5%82ty%20(17).JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="132" src="http://www.akten.com.pl/PIMAGE/100/Melon%20żółty%20(17).JPG" width="200" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
albo ananas<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.bonappetit.com/images/tips_tools_ingredients/ingredients/ttar_pineapple_v.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="http://www.bonappetit.com/images/tips_tools_ingredients/ingredients/ttar_pineapple_v.jpg" width="140" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div align="left"> <b> </b></div><div align="left"><b> </b>Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że... biust w rozmiarze 'B' <b>nie istnieje</b>. Ani żadnym innym, który określałoby się wyłącznie literą (lub wyłącznie liczbą, bo ostatnio i z takim wynalazkiem się zetknęłam). Wyjaśnienie poniżej.</div><div align="center"><b>Mit 1</b></div><br />
Mniemanie, że wszystkie biusty w rozmiarze oznaczonym konkretną literą są identyczne jest błędne. Rozmiar miseczki biustonosza (a tym samym, nieco upraszczając, wielkość biustu) wyrażony za pomocą poszczególnych liter <b>nie</b> jest <b>stałą</b>, <b>niezmienną wartością</b>. Biust "D" przyczepiony do podbiuścia o szerokości kolejno 60,70,80 i 90 cm wygląda <b>zupełnie inaczej</b>, ponieważ wielkość miski to różnica pomiędzy obwodami: pod i w biuście.<br />
Ilustruje to poniższa fotografia prezentująca biustonosze w rozmiarach (przeliczonych z rozmiarówki nowozelandzkiej na europejską) 90DD(wyżej) i 65DD.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://b75.blox.pl/resource/DD_comparison2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="166" src="http://b75.blox.pl/resource/DD_comparison2.jpg" width="320" /></a></div><br />
W związku z tym stwierdzenie "Noszę rozmiar A/B/C/D/E..." nic nie znaczy, ponieważ niezbędne jest doprecyzowanie jaki obwód towarzyszy literze.<br />
A jeśli na przykład, szanowny Mężczyzno, miałbyś nadzieję, że posiadaczka 60D to szczupła kobieta z pokaźnym biustem, przeliczyłbyś się srodze. A dlaczego-wyjaśnia mit drugi.<br />
<br />
<div align="center"><b>Mit 2</b></div><div align="center">Piersi w rozmiarze D są ogromne, a polska przeciętna to 75B - takie przekonanie pokutuje w społeczeństwie i wiele jeszcze (niestety) czasu zajmie wyplenienie go. D (czy nawet DD) nie jest wcale końcem biuściastego alfabetu i nie oznacza nie wiadomo jak wielkiej miski. Powiem więcej, kobieta nosząca, dajmy na to 70A ma biust zaledwie sześć centymetrów mniejszy (w europejskiej rozmiarówce) niż kobieta nosząca 70D. Upada więc mit, że A jest maleńkie, a D wielgachne. Wyjaśnienie jest bardzo proste- miska A oznacza (nadal w rozmiarówce europejskiej) 12 cm różnicy między obwodami, D natomiast 18 cm. Różnica uparcie wynosi właśnie sześć centymetrów. Zresztą, nie dość, że miseczka D nie jest szczytem gigantyzmu, to nawet G nim nie jest. Wspaniały dowód stanowi poniższy kolaż autorstwa Butters77, adminki forum <a href="http://biusciaste.prv.pl/">Lobby Biuściastych</a>. Kliknięcie w obrazek otwiera pełny rozmiar.</div><div align="center"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://img237.imageshack.us/img237/3075/akcjanagfina.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://img237.imageshack.us/img237/3075/akcjanagfina.jpg" width="296" /></a></div><div align="center">Co zaś się tyczy rozmiaru biustu przeciętnej Polki, to szacunkowo wynosi on 65E lub F, zdecydowanie nie 75B. W następnej notce wyjaśnię dlaczego. </div><div align="center"><br />
</div><span style="font-size: x-small;">Zdjęcia pochodzą z Google i bloga <a href="http://b75.blox.pl/html">Stanikowy Matrix</a>, natomiast kolaż jest zamieszczony na blogu <a href="http://www.lobby.blox.pl/">Lobby Biuściastych</a>.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Notkę niniejszą dedykuję Spellowi i pozostałym kolegom z ZB.</span>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-53175695347113887552010-04-04T16:07:00.004+02:002010-04-04T16:24:22.843+02:00Lukrowane pranie mózgu w diademie księżniczki<div style="margin-bottom: 0cm;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.lrc.ky.gov/record/Moments07RS/24_roller-skates.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="140" src="http://www.lrc.ky.gov/record/Moments07RS/24_roller-skates.jpg" width="200" /></a></div>Mam w bliskiej rodzinie dziecko w wieku przedszkolnym. Dziewczynkę. Jest trzynaście i pół roku młodsza ode mnie. Na łazienkowej półce w domu, który zamieszkuje wraz z mamą i babcią, spostrzegłam błyszczyk oraz flakonik perfum (<i>Only for girls!</i>). Przy innej okazji miałam też okazję ujrzeć różowy lakier do paznokci. Poczułam się nieswojo.<br />
<a name='more'></a><br />
Jedyne pachnidła, którymi się interesowałam, gdy miałam pięć lat, to owocowe szampony do włosów i płyny do kąpieli. Nie miałam całej szafki wypełnionej filmami DVD (abstrahując od tego, że w połowie lat dziewięćdziesiątych mało kto w Polsce słyszał o DVD), jedynie kilka kaset VHS - pamiętam <i>Króla Lwa</i>, <i>Pocahontas</i> i <i>Alladyna</i>. Miałam za to mnóstwo książeczek i w miarę sprawnie samodzielnie je czytałam. Uczyłam się także odczytywać godzinę z zegara ze wskazówkami i jeździć na wrotkach oraz rowerze. Miałam jedną oryginalną lalkę Barbie i kilka Barbiekształtnych. W wieku lat pięciu nie miałam zbytniego rozeznania w cenach, natomiast, kiedy miałam siedem zerkałam już czasem na etykiety w sklepach i co bardziej wyszukane zestawy Mattel kosztowały około 200 zł (dla porównania: średnia płaca wynosiła wtedy 1239,49 zł- za <a href="http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/przecietne;wynagrodzenie,201,0,234441.html">Money.pl</a>). </div><div style="margin-bottom: 0cm;">Jako dwuletni berbeć nie oglądałam telewizji w ogóle, moja krewniaczka zaś nie umiała jeszcze dobrze chodzić, a już wlepiała oczka w <i>Teletubisie</i> i kreskówki emitowane przez program MiniMini.</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Wiele moich koleżanek przebierało się na przedszkolne zabawy za księżniczki (ja zawsze wolałam postacie posiadające nieco więcej charakteru, np. indianki)i marzyło, by w takowe się przeistoczyć. Trend księżniczkowy w przedszkolach ma się doskonale i rośnie w siłę, niemniej kilkanaście lat temu pięciolatki inspirowały się bohaterkami klasycznych baśni, a dziś ich idolkami są <a href="http://www.lideria.pl/img_big/122522.jpg">one</a>. Ktoś spyta: co to za różnica? Otóż, wokół baśni Perraulta, braci Grimm (w tym i poprzednim przypadku odbrutalizowanych i dostosowanych do dziecięcej percepcji. Oryginalne baśnie tych panów są naprawdę okrutne.)i Andersena nie wyrosła nigdy ogłupiającą i lukrowana otoczka, natomiast cały ruch związany z Księżniczkami Disneya i analogiczny skoncentrowany wokół Barbie ma na celu jedynie nakręcenie sprzedaży wzmiankowanych już kosmetyków, kolejnych filmów, pościeli, tapet, naczyń, zegarków i czego tam jeszcze nie wymyślą. </div><div style="margin-bottom: 0cm;">Podobnie żałosny los spotkał Kubusia Puchatka, który jako bohater książek Milnego wzbudzał we mnie dużą sympatię, w wydaniu Disneyowskim zaś jest nieruchawym przygłupem. Naprawdę nie wydaje mi się, żeby oryginalny Kubuś był tak odpychająco tępy. Ale moja kuzynka nigdy się o tym zapewne nie przekona, bo książki niespecjalnie ją interesują. Po powrocie z przedszkola nie wychodzi na podwórko albo plac zabaw, aby podokazywać z zaprzyjaźnionymi dziećmi, tylko siedzi w swoim różowym pokoiku i zastanawia się „Jak mam się bawić Barbie Muszkieterką, skoro było ich trzy, a ja mam tylko jedną?”. Czasem wychodzi na urodziny koleżanek. Obowiązkowo organizowane w McDonald's.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Grafika pochodzi ze strony <a href="http://www.lrc.ky.gov/">http://www.lrc.ky.gov</a>, a moje wrotki były bardzo podobne, tylko w nieco pewniejszy sposób mocowało się je do butów.</span></div>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-45642510794417589152010-02-23T22:48:00.004+01:002010-02-23T22:56:28.244+01:00Osobliwość botaniczna albo dobrodziejstwa dyskontówTrzy tygodnie temu, idąc ulicą Krańcową, spostrzegłam biały billboard przyozdobiony pokaźnym kolorowym kwiatem i logo sieci Biedronka. A także, co bardzo istotne, napisem <i>Kwiat <span style="color: red;">polskich</span> produktów</i>. Podeszłam, aby przyjrzeć mu się bliżej i omal nie wybuchnęłam gromkim śmiechem. Cała moja wiedza z zakresu biologii legła w gruzach, dowiedziałam się bowiem, że charakterystycznym polskim produktem stojącym w jednym szeregu z oscypkiem, rogalem marcińskim i śliwowicą, o którą komisja Przyjazne Państwo zażarcie kłóci się z rządem i bodaj jeszcze samym Szatanem, jest... pomarańcza.<br />
<a name='more'></a><br />
Wszystko za sprawą prezentowanego poniżej plakatu <span style="font-size: x-small;">(nie zdążyłam niestety sfotografować plakatu na żadnej z ulic Poznania, ponieważ bardzo szybko zniknęły. Posiłkuję się zeskanowaną reklamą z Newsweeka - zapewniam, że billboard wyglądał identycznie. Kliknięcie odsyła do serwera z oryginalnym rozmiarem) </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://i281.photobucket.com/albums/kk228/Zireael00/kwiat.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://i281.photobucket.com/albums/kk228/Zireael00/kwiat.jpg" width="303" /></a></div><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Na pozór wszystko jest w porządku. Łodyżka zdrowo przaśnego polskiego selera, listki z jakiejś sałaty, nawet jeśli cudzoziemskiej, to dającej się sprawnie uprawiać w polskich szklarniach, płatki z sera stworzonego z polskiego mleka i szynki z polskich bydlątek, kapusta, pomidory, czerwona fasola, fasolka szparagowa i kalafior. Cały soczysty i dorodny warzywniak. W zaś połowie drogi między ludową i tradycyjną kapustą a nieco mniej ludowymi, niemniej zakorzenionymi już w polskiej kuchni i na grządce, pomidorami, plamami ciepłego oranżu wykwitają plastry... pomarańczy! Wszak już w Soplicowie rosły drzewka cytrusowe, Bohatyrowicze uprawiali ananasy, a Oleńka w chwilach wolnych od wzdychania do Kmicica podlewała palmy kokosowe. </span><br />
<span style="font-size: small;">Moim zdaniem Biedronka popełniła całkiem pokaźną gafę, promując regionalnych producentów i polską żywność za pomocą owocu rosnącego głównie w Brazylii, Kalifornii i Chinach. Być może jakiś myślący członek zarządu spółki przyjrzał się uważnie grafice stworzonej zapewne na zlecenie w agencji reklamowej i dlatego plansze ulotniły się z Poznania jak kamfora. A może kampania ta ma wymiar symboliczny o zawiera przekaz dotyczący globalnego ocieplenia? </span><br />
<span style="font-size: small;">Tego, skąd wzięła się pomarańcza na plakacie Biedronki nie dowiemy się zapewne nigdy i tylko wpis na niniejszym blogu po wsze czasy będzie świadczył o tej przyrodniczej ciekawostce.</span>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-3104326698699949722009-12-26T01:07:00.003+01:002010-01-03T16:55:42.680+01:00Wyciąg ze statystyk blogowychMiała być co prawda recenzja nowego Heya, ale wciąż nie jest skończona (tkwi w wersjach roboczych bloga zdana na moją łaskę i niełaskę, wzbogacana raz na kilka dni o zdanie lub dwa). Jednak, przejrzawszy statystyki Google Analytics, które założyłam zainspirowana jednym z wpisów na <a href="http://emoonia.blog.onet.pl/">blogu Emooni</a>, spontanicznie postanowiłam podzielić się z Czytelnikami moją radością.<br />
<a name='more'></a><br />
Oto, z jakimi hasłami wujek nasz Google wiąże ten mój kawałek cyberprzestrzeni<br />
<b>rewolucja stanikowa rozmiary </b>Czyżby działania Lobby osiągnęły już takie rozmiary? Jestem jak najbardziej za, z hasłem <i>Węższy obwód, większa miska!</i> możemy ruszyć na ulice i urządzić taką rewolucję międzynarodową, że Leninowi walonki z wrażenia spadną. Co do rozmiarów: polecam <a href="http://www.atlastravel.nazwa.pl/mariska/index.php?below=79&bust=100">brafitter Mariski</a>.<br />
<b>rozmiary czlonkow u jedenastolatkow </b>Zostawiłabym to bez komentarza, ot kolejny dojrzewający chłopczyna chce się upewnić, czy jego <i>mały</i> aby nie jest zbyt mały, ale niech mi ktoś powie, jaki, na Wielkiego Cthulhu, ma to związek z moim blogiem?<b><br />
sprzedaż wiązana w sklepie odzieżowym </b><i>Kup rozłażącą się na biuście koszulę, worek juczny na plecach dostaniesz gratis!</i><br />
<b>jedenastolatki biust </b>Czyżby Pedoberar? :D (dla tych wszystkich, którzy nie znają miśka pedofila: <a href="http://www.blogger.com/">o</a><a href="http://www.bigfatass.de/bfa/wp-content/uploads/2008/11/pedobaer.jpg">brazek</a>.)<b><br />
jesteś durny idź do urny </b>Jakaś nowa kampania społeczna? Jeszcze trochę i zadeklaruję chęć wsparcia takowej - jak nie afera Rywina, to paliwowa, hazardowa, komunisty, IPNy, Ruskie nam gaz przykręcają; powoli wysiadają mi nerwy. <b><br />
kjaońcówkuje </b>Autor tego zapytania zaprezentował twórcze podejście do poezji lingwistycznej niejakiego Mirona B., z którego cytat dzielnie tytułuje niniejszy blog. Też często kjaońcówkuje z nepsnawoiści,<b> </b>jak mnie co w środku uwiera i w duszy gra, nie chcąc się zamknąć.<b><br />
mój rozmiar 42 </b>Gratuluję w takim razie, bo ja jednego rozmiaru nie posiadam, z biustem w rozmiarze 44 (chociaż jest to wcale nie za wielkie brytyjskie 32 G), talią 42, biodrami 40 i stopą 39. Tako rzecze tabelka H&M lub innego sieciowego barachła. <b><br />
piotr rogucki to ateista </b>Piotr Wiesztort również i co z tego? :D<b><br />
zireael00 blog </b>Uwaga, to zapytanie ma w statystykach najwięcej wywołań, mianowicie 39. Jestem ciekawa, co za lud tak tłumnie nawiedza Google, poszukując mojego bloga, skoro jest zlinkowany wszędzie, gdzie trzeba i nie trzeba.<b><br />
piotr rogucki ślub </b>Czyżby jakaś głęboko wierząca fanka sprawdzała, czy aby jej Roguca nie sprzątnęli? Jak dla mnie - niech sprzątają. Gdyby nie utył był...<b><br />
calzedonia mały biust </b>Owszem, zgadzam się, w Calzedonii i tworze pokrewnym w postaci Intimisisimi mogą odziać się jedynie kobiety bardzo hojnie wyposażone w obwód pod biustem, w piersi już niekoniecznie (czyli właściwie wklęsłe, widział kto kiedyś taką?).<br />
<b>calzedonia rozmiary rajstop </b>To ktoś jeszcze nie wie, że <a href="http://zireael00.blogspot.com/2009/04/o-tym-ze-rozmiar-jednak-ma-znaczenie.html">tabelka kamufluje się sprytnie pod rajstopami</a>? <b><br />
coma hipertrofia koszulka znaczenie </b>Czego? Comy, koszulki czy Hipertrofii?<br />
<b>cropp town rozmiary meskie </b>Powiem tylko tyle, że <a href="http://zireael00.blogspot.com/2009/04/o-tym-ze-rozmiar-jednak-ma-znaczenie.html">są niesprawiedliwe</a>.<br />
<b>czy rozmiar 42 ma znaczenie </b>Jasne, że tak, w takim chodzą tylko tłuste kaszaloty (np takie, które mają po metrze w biuście i w biodrach, a na dodatek dwadzieścia pięć centymetrów węższą talię), żaden facet na Ciebie nie spojrzy. <b><br />
czy rozmiar biustu ma znaczenie </b>Nie. Rozmiar biustonosza ma. I to kolosalne.<b><br />
</b><br />
<br />
Mam nadzieję, że wybaczycie mi niepoważny charakter tego posta z uwagi na późną porę i ogólne świąteczne rozprzężenie.<br />
<br />
Udanego zakończenia świąt<br />
życzy<br />
Zir.Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-2318406670474176632009-12-10T22:39:00.001+01:002010-01-03T16:57:47.147+01:00Blog ma młodszego brata!Długo zastanawiałam się, czy to zrobić.<br />
Dogłębnie analizowałam wszystkie <i>za</i> i <i>przeciw</i>.<br />
W końcu dziś, w szaleńczym porywie natchnienia,<br />
<div align="center">założyłam mikrobloga.<br />
</div><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Mam nadzieję, że skróci to okresy mojego milczenia i pozwoli publikować nawiedzające mnie refleksje bardziej na bieżąco. Nie wykluczam, że zajawki z mikrobloga(w końcu to tylko 160 znaków) będę rozwijać w dłuższe posty tutaj, bo oczywiście nie zamierzam porzucić Bloggera. Odsyłacz do Blipa w postaci psychopatycznie pomarańczowego słoneczka (a właściwie osiemnastroramiennej gwiazdy) podwiesiłam na samej górze bocznego menu. Pierwszy wpis już zamieszczony, więc zachęcam do klikania.<br />
Jestem ciekawa Waszych opinii na temat tego przedsięwzięcia, jak również zmian w blogu (głównie tyczy się to szaty graficznej), dlatego zachęcam do komentowania.<br />
<br />
Pędząca na fali zmian<br />
Zir.Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-4553708723787688112009-10-20T19:38:00.022+02:002010-07-08T22:19:00.096+02:00My, niewcześni dekadenci, spóźnieni o stulecie piewcy Nietzschego<b><span style="font-size: 85%;">Obawiam się, że poniższy wpis nosi znamiona antyklerykalizmu i innych nieprzyjemnych przypadłości, które nękają prawie - apostatów i innych degeneratów moralnych.</span></b><i><br />
<br />
</i><i>-Ta dzisiejsza młodzież, panie, to nijakiej przyzwoitości nie ma. Do kościoła nie chodzą, sekszą się po kątach, starszych nie szanują.<br />
-Ano, same ateisty, satanisty albo insze pogany, panie Mieciu. Koniec świata.</i><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Zmęczeni?<br />
Czuję się osobiście urażona, ilekroć jakiś chrześcijanin (a w domyśle: polski katolik; jako że wśród znajomych - innowierców posiadam jedynie garsteczkę pogan, nie jestem w stanie zbadać, jak omawiana kwestia wygląda wśród przedstawicieli innych religii- choćby pozostałych z wielkiej monoteistycznej czwórki) odbiera niewierzącym prawo do kierowania się moralnością i hołdowania w życiu jakiemukolwiek godnemu pochwały celowi. Istnieje system wartości, któremu <b>on</b> hołduje i żaden inny.W imieniu wszystkich wątpiących, ateistów, deistów i agnostyków (dopiszcie wszystkich, o których zapomniałam), stwierdzam<br />
<br />
<div align="center"><span style="font-size: 130%;"><b>Kurwa, dosyć tego!</b></span><br />
<div align="left"><br />
</div><br />
Nie chciałabym wpaść w zrzędliwy ton panów z gatunku "za komuny było lepiej", tudzież skrajnych lewicowców dławiących się z przejęcia własnymi jądrami, kiedy gromko krzyczą o <i>Katolandzie</i>.<br />
Po prostu drażni mnie ciasnota umysłowa i wzbudzające żałość dzielenie ludzi podług dwu nadrzędnych kategorii: katol i nie-katol. Mierzi mnie niekończące się wywodzenie ojcu -nazwijmy go panem S- , że branie ślubu kościelnego przez ateistę oraz niezdefiniowaną wyznanionowo, ale tak odległą od katolicyzmu jak to tylko możliwe, istotę jest pozbawione najmniejszego sensu. Zwyczajnie boli mnie opluwanie moich zamierzeń i marzeń, deprecjonowanie opartego na przyjaźni i zaufaniu związku, który zwieńczony ma być zawartym w majestacie polskiego prawa państwowego ślubem cywilnym, poprzez perorowanie o "życiu na kartę rowerową". Ale ślub kościelny jest odwieczną (ekhem?) tradycją, tak ma być i koniec.<br />
Niestrudzeni w swych demagogicznych wycieczkach mentalnych osobnicy pokroju pana S. potrafią wysnuwać wnioski idące znacznie dalej, niż ten głoszący, iż małżeństwo zawarte nie wobec majestatu pambucka (i przede wszystkim klechy) jest nic nie warte. Jedna z moich ulubionych teorii obwieszcza, że jako <i>niewierząca</i> jestem na najlepszej drodze, aby wyzuć się ze wszystkich ludzkich uczuć. Korzystając ze sprzyjających okoliczności, mogłabym bezrefleksyjnie rzucić jakiś cytat z Nietzschego (no, może poza wyświechtanym<i> Bóg umarł.</i>), zanegować istnienie sprawiedliwości, równości, altruizmu, litości i współczucia, zostać początkującą nihilistką i pławić się w swoim zatraceniu moralnym. Uważam jednak, że wykładnia filozoficzna, która miała pecha w swej strywializowanej formie lec u postaw nazizmu, zakłada daleko posunięte skurwysyństwo. Moje poczucie człowieczeństwa do bycia w dobrej formie potrzebuje czynów pożytecznych.<br />
<br />
Tak, moja osobista, niechrześcijańska moralność nie różnicuje postępowania na dobre i złe, ponieważ podział ten jest boleśnie mętny, by nie rzec - naiwny. Dlatego też podejmuję działania służące ochronie środowiska naturalnego, dlatego, jeśli mam możliwość, wspieram akcje charytatywne (ot, banalne kliknięcie w <a href="http://www.pajacyk.pl/">Pajacyka</a>). I kiedy, dajmy na to, wrzucam pieniądze do puszki WOŚP, nic mnie nie obchodzi przeciwdziałanie śmierci czy chorobom dzieci jako takim. Wiem, że dziecko, które po urodzeniu z poważną wadą serca nie miałoby szans na przeżycie, dzięki operacji dokonanej przy pomocy sprzętu zakupionego za między innymi moje pieniądze otrzyma szansę na dorośnięcie i być może stanie się wybitnym naukowcem lub lekarzem, pisarzem lub artystą. A jeśli nawet nie, to i tak zaistnieje szansa, że stanie się odpowiedzialnym obywatelem - sprzątającym po swoim psie, chodzącym na wybory, podejmującym rozważne decyzje konsumenckie. Wierzę w naukę i rozwój. Wierzę w wyklinane GMO, a także alternatywne źródła energii i <i>Czerwoną Księgę. </i>Wierzę w to, że gdy religia, a często także jej brak przestanie być kryterium oceny człowieka, poczynimy ogromny krok w kierunku stworzenia społeczeństwa obywatelskiego.<br />
<br />
<span style="font-size: 78%;">Panom W. dziękuję za żałosną inspirację, której wolałabym nigdy nie odnaleźć. Ari, Jandowi i Soulowi za pomoc językową oraz merytoryczną. Koniec kółeczka wzajemnej adoracji.</span><br />
<br />
Z całą mocą świadoma tego, że nie powiedziała niczego odkrywczego<br />
Zir</div>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-80698316967004206602009-06-04T19:38:00.011+02:002010-01-03T16:59:27.434+01:00Nie bądź durny - (nie) idź do urny!Nasza- Klasa potrafi człowieka wzruszyć do łez. Kilkanaście dni temu na łamach wspomnianego portalu rozpoczęła się akcja pod hasłem <i>Tak, będę głosować</i>, stanowiąca kolejny element narodowej eurohisterii. Popieram wszystkimi członkami, nawet pępkiem (co prawda własnym, nie europejskim, ale -jak głosi przysłowie ludowe- lepszy rydz niż nic) informowanie obywateli o Eurowyborach, ale na litość, niedługo kandydatka Sidonia Jędrzejewska wyjdzie z mojego chlebaka, kandydat Kaczmarek (który nie przekonał mojej matki do oddania nań głosu nawet tym, że był jej kolegą ze szkolnej ławy), co ma wielkopolską markę, wyłoni się z odpływu wanny, macka w mackę z Cthulhu, a sympatyczny głos lektora telewizyjnych spotów przypomni spod łóżka, że mój szczerozłoty głos wstrząśnie u podstaw całą skostniałą Europą. <br />
<a name='more'></a>Zadeklarowanie w profilu na Naszej Klasie udziału w wyborach do Europaralamentu nie byłoby lepsze ani gorsze od zamieszczenia podobnego bannera dotyczącego Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.<br />
<b>Pod jednym warunkiem </b>- gdyby pomiędzy kliknięciem <i>tak</i> w okienku z pytaniem o chęć przyłączenia się do akcji a pojawieniem się w profilu użytkownika <a href="http://static.nasza-klasa.pl/img/europarl/button_school">tego</a> system NK przeprowadzał weryfikację daty urodzenia (której wprowadzenie jest niezbędne do rejestracji) osoby aspirującej do otrzymania tych kilku pikseli. Jestem ciekawa, czy pomysłodawcy tej wstrząsającej inicjatywy zdobyli się na wysiłek, na który zdobyłam się ja, przeglądając <b>pierwszą</b> stronę listy osób deklarujących udział w wyborach. I co by zrobili, odkrywszy tam liczne jednostki w wieku zdecydowanie poniżej uprawniającego do głosowania w RP (przeważają, nie wiedzieć czemu, jedenastolatki). Motywy kierujące tymi wszystkimi Sw33t4$sNyMi dziewczynkami i chłopaczkami są dla mnie niepojęte. Czy ich bytowanie na Naszej Klasie polega na rzucaniu się na każdy banner, który tylko można zagarnąć i przyszpilić sobie w profilu, niezależnie od jego treści? Pół biedy, gdyby takie zachowania łączyły się z rzeczywistym zasieleniem grona wyborców, kiedy już nadejdzie odpowiedni czas, jednak nie byłabym zbytnią optymistką. Sądzę, że frekwencja, jak była nędzna, tak będzie i nie zasilą jej hordy, poczuwających się do spełnienia obywatelskich obowiązków, naszoklasowiczów (choć biorąc pod uwagę poziom umysłowy tych jednostek, to może tak będzie lepiej- idę o zakład, że daliby sobie wcisnąć najlichszą kiełbasę wyborczą). Wytypowałam dwa egzemplarze spośród gromadki młodzieży polskiej (dziewczynki, które pierwsze rzuciły mi się w oczy) i jednej z nich napisałam komentarz na stronie głównej, drugiej natomiast, ponieważ miała zablokowane komentarze, wysłałam priva. Tresć była identyczna i brzmiała: <br />
<i>Dlaczego przystąpiłaś do akcji związanej z wyborami do Parlamentu Europejskiego, skoro nie skończyłaś 18 lat? Przecież według prawa nie możesz głosować. </i> <br />
Odpowiedzi, jak można się było domyślać, nie otrzymałam od żadnej z nich.<br />
Liczba osób, które zadeklarowały udział w wyborach do PE dnia czwartego czerwca 2009 o godzinie 18:50 to <b>108 80</b><b>9</b>. Jestem ciekawa, ile z nich rzeczywiście umieściło swoje podpisy na listach komisji wyborczych.<br />
I mam nadzieję, że zapoznając się z tym wpisem, wszyscy moi pełnoletni czytelnicy, postawili już znak x na karcie do głosowania.Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-54576829338993655932009-04-22T18:26:00.015+02:002010-01-03T17:00:14.551+01:00O tym, że rozmiar jednak ma znaczenie raz jeszczeZdaję sobie sprawę, że od bardzo dawno nie umieściłam żadnego nowego wpisu i mam nadzieję, że ponowne poruszenie zagadnienia, któremu poświęcona była <a href="http://zireael00.blogspot.com/2008/12/rozmiar-jednak-ma-znaczenie.html">ta</a> notka, nie zostanie uznane za monotematyczność.<br />
Mający się ku końcowi dzień dwudziestego drugiego kwietnia (który, nawiasem mówiąc, jest Międzynarodowym Dniem Ziemi) obfitował w przemyślenia natury odzieżowej. Postaram się ujarzmić moją manię stanikową i oszczędzić Czytelnikom sążnistego opisu widoków bezlitośnie zmasakrowanych źle dobraną bielizną biustów, które codziennie atakują moją jaźń. <br />
<a name='more'></a>Zamierzam natomiast wspomnieć o odzieżowym szowinizmie, nowatorskim sposobie postrzegania wymiarów kobiety i małym promyku nadziei, który zajaśniał dla kobiet, których klatka piersiowa składa się z czegoś więcej, niż żeber.<br />
Projektanci odzieży, a zwłaszcza osoby odpowiedzialne za jej krój i proporcje, potrzebują natychmiastowego i długotrwałego leczenia w zakładzie zamkniętym- to już ustaliliśmy. Obawiam się, że od lutego sytuacja nie zmieniła się nawet odrobinę i w sklepach wciąż królują bluzki bez miejsca na biust (za to z worami pokutnymi na plecach), spodnie bez miejsca na talię i sukienki bez miejsca na cokolwiek. Obawiam się również, że według tabel w pocie czoła tworzonych przez koncerny odzieżowe w dalszym ciągu mam biodra w rozmiarze 40, talię w rozmiarze 42 oraz biust w rozmiarze 44. O ile oczywiście tabela taki <i>monstrualny</i> rozmiar obejmuje, co zdarza się rzadko. Nie zdarza się na przykład w Cropp Town, o czym wiedziałam od dość dawna, dziś jednak spostrzegłam haniebną niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość objawiła mi się pod postacią słusznej postury młodziana o dość wydatnym brzuszku, masywnych ramionach i szerokiej klatce piersiowej, odzianego w zieloną koszulkę, który grzał się w słońcu na przystankowej ławce. W koszulce tej nie byłoby nic szczególnego, gdyby nie fakt, że pochodziła z kolekcji Cropp Town. Wniosek nasuwa się sam. Mocno zbudowany mężczyzna jest pełnoprawnym klientem, a kobiety niech sobie wciskają piersi wgłąb płuc koszulkami z metką 40. Zastanawia mnie, co leży u źródeł takiej niekonsekwencji. Być może kiedyś poznam odpowiedź.<br />
Zanim jednak dane mi było ujrzeć na przystanku kawalera w zieleni, odwiedziłam sklep Calzedonii. Pierwszym zaskoczeniem był brak wyszczególnionych rozmiarów na opakowaniu rajstop, ale ostatecznie mogłam o to spytać ekspedientkę. Poprosiwszy o poradę, zostałam poinformowana, że parametrami branymi pod uwagę przy doborze rozmiaru rajstop są wzrost oraz waga. Obwód bioder, jak się dowiedziałam, jest niepotrzebny. Z moich obserwacji wynika, że waga nijak się może mieć do sylwetki i budowy. Kobieta ważąca, dajmy na to 60 kg, może mieć przecież bardzo duży biust i masywną górną połowę ciała, a szczupłe nogi i wąskie biodra. Wtedy spośród sąsiadujących rozmiarów obejmujących jeden przedział wzrostu powinna wybrać ten odpowiedni dla niższego obwodu w biodrach. Mnie się to wydaje logicznie, ale widocznie panie i panowie z Calzedonii są mądrzejsi od szarej użytkowniczki wyrobów pończoszniczych.<br />
Przypadki podobne do opisanych powyżej i w poprzednim wpisie stanowią dla wielu kobiet odzieżową codzienność, ale pojawiają się, pojedyncze na razie, inicjatywy podejmowane w celu poprawy sytuacji. Na uwagę zasługuje możliwa do kupienia od pewnego czasu na Allegro marka Biu Biu. Tym, co wyróżnia bluzki, sukienki i tuniki tworzone przez LaParisiene, jest nietypowy system oznaczania rozmiarów. Każdy ciuszek, oprócz wyznaczonego na podstawie obwodu talii i bioder rozmiaru wyrażonego za pomocą liczby, jest oznakowany jako B/BB lub BB/BBB, zależnie od obwodu biustu, na jaki jest skrojony. Podobne rozwiązanie zastosowała (według mojej wiedzy jako pierwsza na świecie) brytyjska firma Braivissimo, której produkty można kupić w sieci.<br />
Podsumowując, chyba nie mam nic nowego do powiedzenia. Dwudziestocentymetrowa różnica pomiędzy talią a piersiami lub biodrami nie jest w końcu niczym nadzwyczajnym, chociaż po potyczkach ze sklepami i producentami można by dojść do wniosku, że zbudowana w ten sposób kobieta jest jakimś chodzącym dziwem, zasługującym na pokazywanie w gabinecie osobliwości.<br />
Dziękuję za uwagę<br />
Zir.<br />
<b>Sensacyjne odkrycie z ostatniej chwili! </b>(to znaczy edit)<br />
Na opakowaniach rajstop Caldezonii jednak znajduje się tabela z rozmiarami. Co z tego, skoro widać ją dopiero po rozpakowaniu? Moje stanowisko szarej zjadaczki rajstop pozostaje aktualne.Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-72493240337180546262009-02-08T00:50:00.005+01:002010-01-03T17:00:59.882+01:00Rozmiar jednak ma znaczenie<b>Istotna informacja</b><br />
Poniższy wpis zawiera odnośniki do treści nieodpowiednich dla małoletnich czytelników.<br />
<span style="font-size: 85%;">Założę się, że gimnazjaliści (jeśli jest gorzej niż myślałam, to uczniowie szkoły podstawowej) potrafią sobie z łatwością zapewnić dostęp do treści po stokroć bardziej nieprzyzwoitych, a nierzadko wręcz pornograficznych, ale mam nieco czystsze sumienie, umieściwszy w poście powyższą wzmiankę.</span><br />
<span style="font-size: 100%;">Po wyjątkowo wyczerpujących poszukiwaniach sukienki na połowinki, stwierdzam z całym zdecydowaniem, że w przemyśle odzieżowym nie jest zatrudniony nikt , kto byłby przy zdrowych zmysłach, a już z pewnością nikt, kto choć raz widziałby normalnie zbudowaną kobietę.<a name='more'></a></span><br />
<br />
<span style="font-size: 100%;">Obserwując asortyment małych i większych sklepów z odzieżą, utwierdzam, że w przekonaniu, że kobieta o figurze odpowiedniej z punktu widzenia osób zajmujących się projektowaniem i szyciem ciuchów, winna:</span><br />
<ul><li><span style="font-size: 100%;">dysponować wzrostem około stu sześćdziesięciu centymetrów</span></li>
<li><span style="font-size: 100%;">posiadać biust w granicach rozmiaru 70 A-B, tym mniejszy, na im większą bezczelność się zdobywa w kwestii wzrostu</span></li>
<li>nie wykazywać symptomów mogących zrodzić podejrzenie, że posiada coś tak skandalicznie niedopuszczalnego, jak talia, a ściślej rzecz ujmując- wcięcie w niej</li>
<li>posiadać w miarę krótkie- to znaczy równie krótkie, jak cała sylwetka, kończyny</li>
<li>dysponować wąską(obwody rzędu metra są niedopuszczalne!) i względnie płaską rzycią</li>
</ul><b>ewentualnie</b> (tak, jest nawet drugie wyjście)<br />
<br />
<ul><li>być kłodą o wymiarach półtora na półtora metra w każdą stronę</li>
</ul>Ciekawe, czy wierni wyznawcy wymiarów 90-60-90 zastanawiali się kiedykolwiek nad tym, w co dziewoja dysponująca wcale pokaźnym biustem i pupą, połączonymi z morderczo wąską talią, miałaby się odziewać. Z pewnością w nic, co znalazłaby na wieszaku w przykładowym C&A czy innym New Yorkerze. Rozumowanie typu "jedynie bardzo pulchne kobiety mają czym oddychać" jest tyleż idiotyczne, co powszechne. Świat więc dzieli się na filigranowe, maleńkie kobietki oraz panie takie jak <a href="http://fc78.deviantart.com/fs13/f/2007/037/b/d/Paris_and_Britney_by_MissShyly.jpg">te</a>, <a href="http://fc58.deviantart.com/fs27/f/2008/142/a/f/Aplomb_by_devilishlysweetplus.jpg">ta</a> albo <a href="http://fc50.deviantart.com/fs23/f/2007/339/1/c/Writer__s_Block_by_devilishlysweetplus.jpg">ta</a>? Sztandarowym przykładem braku rozsądku prezentowanym przez przemysł odzieżowy, są koszule. Ot, zwykłe koszule, na guziki lub haftki, wkładane do teatru, na rodzinne spotkanie, szkolną uroczystość czy po prostu na codzień. Z moich obserwacji i doświadczeń przeprowadzanych, niestety, na sobie wynika, że koszule miejsca na biust zwyczajnie nie przewidują. Niekiedy udaje się go upchnąć w egzemplarze z przedziału 42-46, o ile takowe w ogóle są w sklepie(rozmiarówka Cropp Town kończy się na 40, czyż to nie rozkoszne?), ale tylko dzięki temu, że po prostu w całości są większe, w związku z tym w okolicach talii i bioder tworzy się piękny wór pokutny, a na plecach malowniczy juk. W sam raz na garb.Podobnie sytuacja wygląda w przypadku sukienek. <br />
Obywatel Muro Lightning rzekł był, z typowym sobie umiłowaniem nauk wszelakich, że sytuacja uległaby zmianie, gdyby mili panowie i panie projektanci zasięgnęli rady pierwszego lepszego profesora anatomii(alternatywą jest cykl wykładów popartych slajdami). Ja natomiast stwierdziłam w porywie pesymizmu, że miłosiernie nam panującym dyktatorom mody i ich wiernym tajwańskim robotnikom ze stawką 1$/ dzień nic nie pomoże, toteż przez najbliższe x lat będę chadzać w odzieży usiłującej wgnieść mi biust, nie taki przecież znowu ogromny, w głąb klatki piersiowej i skutecznie maskującej talię, w których o czuciu się kobieco można tylko pomarzyć.<br />
To sobie powygadywałam. Z wyrazami<br />
Z.<br />
Do stworzenia tego wpisu natchnęła mnie lektura <a href="http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=32203">Lobby Biuściastych</a> oraz bloga <i><a href="http://kobieceksztalty.blox.pl/html">Kobiece kształty</a></i><br />
Podlinkowane fotografie pochodzą z serwisu <a href="http://www.deviantart.com/">DeviantArt</a> i są objetę prawem autorskim.Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-7555746502050225702008-12-04T23:40:00.005+01:002010-04-04T18:41:19.096+02:00HipertofiaNiezwykle miło mi was poinformować, że w ostatecznym rozrachunku Coma nie zawiodła.<br />
W toku swojej działalności łodzianie pod wodzą Piotra Roguckiego niejednokrotnie zasiali ferment na polskim rynku fonograficznym.<br />
Zaczęło się od genialnego albumu <span style="font-style: italic;">Pierwsze wyjście z mroku</span>(o demówce nie wspominam, gdyż nie jestem z nią zaznajomiona, ani nie widzę możliwości pozwalających ten stan zmienić, ani nawet nie sadzę, by było warto), który ujrzał światło dzienne w maju 2004 roku.<br />
<a name='more'></a><br />
Dokładnie w dwa lata później, całkiem już pokaźne grono miłośników grupy szturmowało sklepy muzyczne, aby przekonać się, czy Comę dotknął sławetny <span style="font-style: italic;">syndrom drugiej płyty</span>. <span style="font-style: italic;"><br />
Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków</span>, choć dość znacznie różniące się od debiutu, udowodniły, że panowie Matuszak, Witczak, Kobza, Stasiak i Rogucki(mój ulubiony koncertowy skład- miałam ogromną przyjemność obcować z tym kwintetem podczas wszystkich występów Comy na żywo, w których uczestniczyłam) nie tworzą zespołu, który błyskotliwie i z wielkim hukiem rozpocząwszy karierę, znika bez śladu.<br />
Moje obawy związane z kolejnym wydawnictwem łódzkiej formacji były tym większe, im dłużej byłam zmuszona czekać na ukazanie się go. <span style="font-style: italic;"></span>Gdy światło dziennie ujrzał singiel <span style="font-style: italic;">Zero Osiem Wojna, </span>a na Zaginionej Bibliotece i ZBokowych blogach zaczęły pojawiać się pierwsze głosy krytyki, byłam już niemal pewna, że po <span style="font-style: italic;">Hipertrofii </span>nie warto spodziewać się niczego nadzwyczajnego.<br />
Początkowe odsłuchy albumu utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Jedynie znany z koncertów utwór <span style="font-style: italic;">Cisza i ogień</span> wydawał mi się naprawdę wart uwagi. Mimo, że jest drugim pod względem czasu trwania na płycie (nie przepadam za długimi kawałkami), bezapelacyjnie go uwielbiam.<br />
Stopniowo nabierałam przekonania do pozostałej części materiału, słuchając po jednej sztuce, ewentualnie dwóch lub trzech.<br />
I oto doznałam olśnienia. <span style="font-style: italic;">Hipertrofii</span> należy słuchać w całości, od początku do końca.<br />
Być może ma to związek z formą płyty, która jest concept albumem (przedstawiającym historię życia jednej osoby), choć takowa nigdy szczególnie do mnie nie przemawiała. Najnowsze dokonanie zespołu zawiera siedemnaście długich utworów, szesnaście nie dłuższych niż dwie minuty przerywników, z których niektóre są mocno irytujące i sprawiają wrażenie zupełnie przypadkowych dźwięków dodanych do materiału z sesji nagraniowej, oraz nieco dłuższe rozpoczęcie i zakończenie.<br />
Poniżej omówienia utworów najbardziej wartych zapoznania się z nimi, choć podkreślam, że odsłuchanie całego albumu daje możliwość znacznie szerszego spojrzenia na niego.<br />
<ul><li> <span style="font-style: italic;">Wola istnienia</span>- pozycja otwierająca płytę z początku przeraża przytłumionym, przesyconym elektroniką wokalem, nieco przypominającym Irę(oprócz nazwy niczego w tej kapeli nie lubię), jednak później jest tylko lepiej. Utwór dobrze wprowadza w klimat całej produkcji, natomiast w tekście pojawia się... A zresztą, przekonajcie się sami. ; )</li>
<li><span style="font-style: italic;">Lśnienie</span>- również w tym kawałku członkowie Comy zdecydowali się na dość ryzykowne eksperymenty z głosem Piotrka, który chwilami przywodził mi na myśl, o zgrozo!, Michała Wiśniewskiego. Warto zauważyć, że na <span style="font-style: italic;">Hipertrofii </span>Roguc prezentuje pełnię swoich możliwości, posługując się niespotykaną na poprzednich albumach liczbą barw i tonacji głosu- wcześniej albo wrzeszczał(<span style="font-style: italic;">Tonacja</span>), albo przeciągle zawodził(<span style="font-style: italic;">Spadam</span>), niewiele było stanów pośrednich. <span style="font-style: italic;">Lśnienie</span> to bodaj najlepszy element całej płyty, półballada z przepiękną liryką. Mocna rzecz.</li>
<li><span style="font-style: italic;">Trujące rośliny</span>- bardzo dynamiczna kompozycja. Dość mocno przypomina dokonania z poprzednich wydawnictw, mnie się najbardziej kojarzy z <span style="font-style: italic;">Nienasyceniem</span> i <span style="font-style: italic;">Ostrością na nieksończoność</span>.</li>
<li><span style="font-style: italic;">Zero Osiem Wojna</span>- nie wiem, skąd u panów z Comy bierze się tendencja do tworzenia dwóch wersji singlowych utworów, ale już po raz drugi(pierwsza była <span style="font-style: italic;">Daleko droga do domu</span>) wydanie albumowe jest po stokroć lepsze od radiowego- po prostu bogatsze instrumentarium i więcej solówek. Choć liryka ,jak na Rogucowe możliwości, banalna dość.</li>
<li><span style="font-style: italic;">Popołudnia bezkranie cytrynowe</span>- drugi w kolejności utwór z <span style="font-style: italic;">Hipertrofii</span>, który podbił moje serce. W nim również słychać echa poprzednich dokonań i charakterystyczną dla Comy gradację napięcia- od śpiewanej cichym i monotonnym głosem zwrotki z bardzo subtelnym podkładem, partię zawodzenia ; ), aż do prawdziwego czadu.</li>
<li><span style="font-style: italic;">Cisza i ogień</span>- dziewięć minut i trzynaście sekund absolutnej muzycznej rozkoszy. Kawałek ten przez kilka lat grywany był na koncertach i mimo aranżacji studyjnej, słychać w nim swoistą 'dzikość' wykonania na żywo.<br />
</li>
</ul><br />
Podsumowując,<span style="font-style: italic;"> Hipertrofia</span> wymaga odrobiny cierpliwości, ale wynagradza to słuchaczom stoma minutami dynamicznych, porywających melodii i pięknymi, pozstawiającymi ogromne pole do interpretacji i poruszjącymi te struny mojej duszy, które zwykle beztrosko rdzewieją, tekstami Piotra Roguckiego.<br />
Dziękuję za uwage.<br />
Z.Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-3520032000023579307.post-21839117080453525542008-11-24T22:54:00.001+01:002010-01-03T17:02:57.943+01:00Blogowanie czas zacząć<div style="text-align: justify;"><div style="text-align: left;">I oto, przezwyciężywszy własne patologiczne lenistwo, oficjalnie otwieram dla zacnego audytorium to miejsce w sieci. Równocześnie mam nadzieję, że na niniejszym blogu zdołam choć częściowo uwolnić się od myśli fermentu. Przewidywane wszystkie atrakcje uwzględnione w opisie, swoją drogą najbezczelniej w świecie zerżniętym z <a href="http://www.biecek.pl/semestr/?page=slowa&zakres=1&autor=97&wiersz=4555" style="font-style: italic;">Głosu w sprawie pornografii</a> Szymborskiej. Obecnie ciężko mi zdeklarować się w kwestii tematyki, ale mogę powiedzieć, czym ten internetowy dziennik <span style="font-weight: bold;">nie</span> będzie.<br />
<a name='more'></a><br />
</div>Nie będzie blogiem ściśle literackim, bo choć czytać uwielbiam i czynię to namiętnie, to ciężko mi przychodzi formułowanie spójnych przemyśleń na temat minionej lektury, a recenzje piszę nędzne.<br />
Nie będzie miejscem, w którym nadmiernie często będą się ukazywać komentarze na temat bieżącej sytuacji w Polsce i na świecie.<br />
I wreszcie, nie sądzę, by stanowił przestrzeń, którą wypełniać będzie tak głęboka filozofia i intelektualizm, że można by w nich utonąć, albowiem z racji młodego wieku mój światopogląd jest jeszcze nieco chwiejny, a i sposoby służące wyrażaniu go i przedstawianiu niewykształcone ostatecznie.<br />
Tyle rzekłam tytułem wstępu, mam nadzieję na owocną współpracę i wymianę myśli.<br />
<br />
</div>Zireael00http://www.blogger.com/profile/00258158082228764881noreply@blogger.com12