środa, 22 kwietnia 2009

O tym, że rozmiar jednak ma znaczenie raz jeszcze

Zdaję sobie sprawę, że od bardzo dawno nie umieściłam żadnego nowego wpisu i mam nadzieję, że ponowne poruszenie zagadnienia, któremu poświęcona była ta notka, nie zostanie uznane za monotematyczność.
Mający się ku końcowi dzień dwudziestego drugiego kwietnia (który, nawiasem mówiąc, jest Międzynarodowym Dniem Ziemi) obfitował w przemyślenia natury odzieżowej. Postaram się ujarzmić moją manię stanikową i oszczędzić Czytelnikom sążnistego opisu widoków bezlitośnie zmasakrowanych źle dobraną bielizną biustów, które codziennie atakują moją jaźń.
Zamierzam natomiast wspomnieć o odzieżowym szowinizmie, nowatorskim sposobie postrzegania wymiarów kobiety i małym promyku nadziei, który zajaśniał dla kobiet, których klatka piersiowa składa się z czegoś więcej, niż żeber.
Projektanci odzieży, a zwłaszcza osoby odpowiedzialne za jej krój i proporcje, potrzebują natychmiastowego i długotrwałego leczenia w zakładzie zamkniętym- to już ustaliliśmy. Obawiam się, że od lutego sytuacja nie zmieniła się nawet odrobinę i w sklepach wciąż królują bluzki bez miejsca na biust (za to z worami pokutnymi na plecach), spodnie bez miejsca na talię i sukienki bez miejsca na cokolwiek. Obawiam się również, że według tabel w pocie czoła tworzonych przez koncerny odzieżowe w dalszym ciągu mam biodra w rozmiarze 40, talię w rozmiarze 42 oraz biust w rozmiarze 44. O ile oczywiście tabela taki monstrualny rozmiar obejmuje, co zdarza się rzadko. Nie zdarza się na przykład w Cropp Town, o czym wiedziałam od dość dawna, dziś jednak spostrzegłam haniebną niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość objawiła mi się pod postacią słusznej postury młodziana o dość wydatnym brzuszku, masywnych ramionach i szerokiej klatce piersiowej, odzianego w zieloną koszulkę, który grzał się w słońcu na przystankowej ławce. W koszulce tej nie byłoby nic szczególnego, gdyby nie fakt, że pochodziła z kolekcji Cropp Town. Wniosek nasuwa się sam. Mocno zbudowany mężczyzna jest pełnoprawnym klientem, a kobiety niech sobie wciskają piersi wgłąb płuc koszulkami z metką 40. Zastanawia mnie, co leży u źródeł takiej niekonsekwencji. Być może kiedyś poznam odpowiedź.
Zanim jednak dane mi było ujrzeć na przystanku kawalera w zieleni, odwiedziłam sklep Calzedonii. Pierwszym zaskoczeniem był brak wyszczególnionych rozmiarów na opakowaniu rajstop, ale ostatecznie mogłam o to spytać ekspedientkę. Poprosiwszy o poradę, zostałam poinformowana, że parametrami branymi pod uwagę przy doborze rozmiaru rajstop są wzrost oraz waga. Obwód bioder, jak się dowiedziałam, jest niepotrzebny. Z moich obserwacji wynika, że waga nijak się może mieć do sylwetki i budowy. Kobieta ważąca, dajmy na to 60 kg, może mieć przecież bardzo duży biust i masywną górną połowę ciała, a szczupłe nogi i wąskie biodra. Wtedy spośród sąsiadujących rozmiarów obejmujących jeden przedział wzrostu powinna wybrać ten odpowiedni dla niższego obwodu w biodrach. Mnie się to wydaje logicznie, ale widocznie panie i panowie z Calzedonii są mądrzejsi od szarej użytkowniczki wyrobów pończoszniczych.
Przypadki podobne do opisanych powyżej i w poprzednim wpisie stanowią dla wielu kobiet odzieżową  codzienność, ale pojawiają się, pojedyncze na razie, inicjatywy podejmowane w celu poprawy sytuacji. Na uwagę zasługuje możliwa do kupienia od pewnego czasu na Allegro marka Biu Biu. Tym, co wyróżnia bluzki, sukienki i tuniki tworzone przez LaParisiene, jest nietypowy system oznaczania rozmiarów. Każdy ciuszek, oprócz wyznaczonego na podstawie obwodu talii i bioder rozmiaru wyrażonego za pomocą liczby, jest oznakowany jako B/BB lub BB/BBB, zależnie od obwodu biustu, na jaki jest skrojony. Podobne rozwiązanie zastosowała (według mojej wiedzy jako pierwsza na świecie) brytyjska firma Braivissimo, której produkty można kupić w sieci.
Podsumowując, chyba nie mam nic nowego do powiedzenia. Dwudziestocentymetrowa różnica pomiędzy talią a piersiami lub biodrami nie jest w końcu niczym nadzwyczajnym, chociaż po potyczkach ze sklepami i producentami można by dojść do wniosku, że zbudowana w ten sposób kobieta jest jakimś chodzącym dziwem, zasługującym na pokazywanie w gabinecie osobliwości.
Dziękuję za uwagę
Zir.
Sensacyjne odkrycie z ostatniej chwili! (to znaczy edit)
Na opakowaniach rajstop Caldezonii jednak znajduje się tabela z rozmiarami. Co z tego, skoro widać ją dopiero po rozpakowaniu? Moje stanowisko szarej zjadaczki rajstop pozostaje aktualne.

4 komentarze:

  1. Zir... mam podobne problemy. Idę sobie grzecznie do sklepu w celu kupienia przyodziewku, a tu - niespodzianka! Okazuje się, że mój szanowny biust powinien być chyba trzy rozmiary mniejszy -_-" To przykre, szczególnie kiedy sukienka jest na suwak (o guzikach nie wspomnę, bo te jak na głupiej kreskówce robią donośne trzask i odskakują), a suwak można zapiąć wszędzie, tylko nie w biodrach i biuście, a większy rozmiar wygląda na Tobie jak wór na kartofle i nijak nie przypominasz w tym człowieka. Ktoś powinien się mocno puknąć w czoło, przecież na ulicy nie mijam wielu manekinów z wystaw czy anorektycznych modelek (tfu!). Trzeba zwołać jakąś rewolucję, czy co.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam wniknąć w umysł szanownych "dizajnerów", ale doszłam do wniosku, że to nie ma sensu, bo tam najwyraźniej pozostała pajęczyna.

    Problem biustu, talii i ogólnie normalnych kobiecych kształtów to problem upiorny. I doskonale o tym wiem. Niestety. Koszule zawsze nie dopinają się w biuście, ramiona powinnam mieć jak więźniowie z Auschwitz, a fakt że mam trochę więcej w obwodzie jest po prostu niewybaczalny. Z punktu widzenia "mody".

    Ale jest coś co mnie zawsze wkurza. Kupowanie jeansów :] Posiadanie metra-84 jest w Polsce czymś niezwykłym. Bardziej niż posiadanie lezbijskich matek. Wybieram się do sklepu z wieloma markami wspomnianych spodni (żeby był wybór kroi większy), a kobietka metr-50 oznajmia miż że niestety ale tak długich to oni spodni nie mają. I próbuje mi wcisnąć męskie. Bo mężczyźni mają prawo do bycia wyskoim - kobiety. Nie irytowałoby mnie to aż tak, gdybym wcześniej nie kupiła dobrych spodni, ani fakt, że na metce damskich(!) modeli nie wyczytała, że produkują do 188cm :]

    Zatem problem tego co mamy w sklepach dotyczy wielu aspektów. Szkoda, że nikt nie zauważa, że obozy koncentracyjne się skończyły i ludzie mają tłuszcz i mięśnie.

    Najlepszym wyjściem jest oczywiście wizyta u krawcowej. Ale nie wszyscy mają na to czas. A ja chyba zacznę wreszcie wspierać ten sektor usług. Bo niestety sama nie potrafię uszyć :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pełno w tych tekstach rozżalenia, zgryzoty, wrecz goryczy.. moze warto przyjrzec sie sobie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy (podpisać się nie łaska?), znaczy, że co?
    Mam sobie obciąć nogi, żebym była niższa? Zmniejszyć biust albo zacząć znowu nosić spłaszczające i za małe w misce 75C?
    A może umrzeć z radości, że, dosadnie ujmując, mało szczupły chłopaczyna może się swobodnie ubrać w danym sklepie, natomiast damskie rozmiary kończą się na 40?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz i zachęcam do ponownych odwiedzin. Osoby niezalogowane proszę o postępowanie zgodnie ze schematem: 1 i 2.