wtorek, 20 października 2009

My, niewcześni dekadenci, spóźnieni o stulecie piewcy Nietzschego

Obawiam się, że poniższy wpis nosi znamiona antyklerykalizmu i innych nieprzyjemnych przypadłości, które nękają prawie - apostatów i innych degeneratów moralnych.

-Ta dzisiejsza młodzież, panie, to nijakiej przyzwoitości nie ma. Do kościoła nie chodzą, sekszą się po kątach, starszych nie szanują.
-Ano, same ateisty, satanisty albo insze pogany, panie Mieciu. Koniec świata.



Zmęczeni?
Czuję się osobiście urażona, ilekroć jakiś chrześcijanin (a w domyśle: polski katolik; jako że wśród znajomych - innowierców posiadam jedynie garsteczkę pogan, nie jestem w stanie zbadać, jak omawiana kwestia wygląda wśród przedstawicieli innych religii- choćby pozostałych z wielkiej monoteistycznej czwórki) odbiera niewierzącym prawo do kierowania się moralnością i hołdowania w życiu jakiemukolwiek godnemu pochwały celowi. Istnieje system wartości, któremu on hołduje i żaden inny.W imieniu wszystkich wątpiących, ateistów, deistów i agnostyków (dopiszcie wszystkich, o których zapomniałam), stwierdzam

Kurwa, dosyć tego!


Nie chciałabym wpaść w zrzędliwy ton panów z gatunku "za komuny było lepiej", tudzież skrajnych lewicowców dławiących się z przejęcia własnymi jądrami, kiedy gromko krzyczą o Katolandzie.
Po prostu drażni mnie ciasnota umysłowa i wzbudzające żałość dzielenie ludzi podług dwu nadrzędnych kategorii: katol i nie-katol. Mierzi mnie niekończące się wywodzenie ojcu -nazwijmy go panem S- , że branie ślubu kościelnego przez ateistę oraz niezdefiniowaną wyznanionowo, ale tak odległą od katolicyzmu jak to tylko możliwe, istotę jest pozbawione najmniejszego sensu. Zwyczajnie boli mnie opluwanie moich zamierzeń i marzeń, deprecjonowanie opartego na przyjaźni i zaufaniu związku, który zwieńczony ma być zawartym w majestacie polskiego prawa państwowego ślubem cywilnym, poprzez perorowanie o "życiu na kartę rowerową". Ale ślub kościelny jest odwieczną (ekhem?) tradycją, tak ma być i koniec.
Niestrudzeni w swych demagogicznych wycieczkach mentalnych osobnicy pokroju pana S. potrafią wysnuwać wnioski idące znacznie dalej, niż ten głoszący, iż małżeństwo zawarte nie wobec majestatu pambucka (i przede wszystkim klechy) jest nic nie warte. Jedna z moich ulubionych teorii obwieszcza, że jako niewierząca jestem na najlepszej drodze, aby wyzuć się ze wszystkich ludzkich uczuć. Korzystając ze sprzyjających okoliczności, mogłabym bezrefleksyjnie rzucić jakiś cytat z Nietzschego (no, może poza wyświechtanym Bóg umarł.), zanegować istnienie sprawiedliwości, równości, altruizmu, litości i współczucia, zostać początkującą nihilistką i pławić się w swoim zatraceniu moralnym. Uważam jednak, że wykładnia filozoficzna, która miała pecha w swej strywializowanej formie lec u postaw nazizmu, zakłada daleko posunięte skurwysyństwo. Moje poczucie człowieczeństwa do bycia w dobrej formie potrzebuje czynów pożytecznych.

Tak, moja osobista, niechrześcijańska moralność nie różnicuje postępowania na dobre i złe, ponieważ podział ten jest boleśnie mętny, by nie rzec - naiwny. Dlatego też podejmuję działania służące ochronie środowiska naturalnego, dlatego, jeśli mam możliwość, wspieram akcje charytatywne (ot, banalne kliknięcie w Pajacyka). I kiedy, dajmy na to, wrzucam pieniądze do puszki WOŚP, nic mnie nie obchodzi przeciwdziałanie śmierci czy chorobom dzieci jako takim. Wiem, że dziecko, które po urodzeniu z poważną wadą serca nie miałoby szans na przeżycie, dzięki operacji dokonanej przy pomocy sprzętu zakupionego za między innymi moje pieniądze otrzyma szansę na dorośnięcie i być może stanie się wybitnym naukowcem lub lekarzem, pisarzem lub artystą. A jeśli nawet nie, to i tak zaistnieje szansa, że stanie się odpowiedzialnym obywatelem - sprzątającym po swoim psie, chodzącym na wybory, podejmującym rozważne decyzje konsumenckie. Wierzę w naukę i rozwój. Wierzę w wyklinane GMO, a także alternatywne źródła energii i Czerwoną Księgę. Wierzę w to, że gdy religia, a często także jej brak przestanie być kryterium oceny człowieka, poczynimy ogromny krok w kierunku stworzenia społeczeństwa obywatelskiego.

Panom W. dziękuję za żałosną inspirację, której wolałabym nigdy nie odnaleźć. Ari, Jandowi i Soulowi za pomoc językową oraz merytoryczną. Koniec kółeczka wzajemnej adoracji.

Z całą mocą świadoma tego, że nie powiedziała niczego odkrywczego
Zir

4 komentarze:

  1. Jak dobrze że przerzuciłem się na wierzenia nordyckie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie muszę już się trućz jełopami. Jestem osobą wierzącą, ale nie w tą religię :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem wierząca, ale osobiście uważam, że komentarze typu starszych panów i pań są nie na miejscu. Za młodu oni nie byli lepsi. Dla mnie nie jest ważne, czy człowiek jest wierzący czy nie, ważne by przestrzegał tych zasad, które pozwalają by ta osoba nie wpakowała się w więzienie lub inne szajstwo

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz i zachęcam do ponownych odwiedzin. Osoby niezalogowane proszę o postępowanie zgodnie ze schematem: 1 i 2.